wtorek, 27 października 2015

Na tropie Van Gogha, królowej i wiaderek we flagę brytyjską

 
Nie łatwo się połapać w Londynie. Szczególnie, jeśli podróżuje się tam przynajmniej raz w miesiącu. Dobrze, że mam bloga! Wystarczy odrobina systematyczności i żadne odwiedzone miejsce nie zostanie zapomniane, żadne nie zostanie wyparte z pamięci, nie pomylę nazw ulicznych targów i obrazów w muzeach. Przy planowaniu kolejnego weekendu, wracam do 10 i 11 października, by uzupełnić białą plamę na kolażu moich wypraw i wykreślić z listy miejsc do zobaczenia kolejne trzy pozycje. 

wtorek, 20 października 2015

Tożsamość au-pairki

Bathers, Paul Cezanne
Czekaliśmy już w sali na przyjście wykładowczyni, kiedy usłyszałam jak dwie au-pairki, Włoszka i Niemka wymieniały się swoją wiedzą z zakresu języków obcych. Niemka z niepewnością w głosie powiedziała: "Mi chiamo Julia", na co druga dziewczyna z pięknym włoskim akcentem zaczęła: "Ich bin Anita". Zaraz po tym rozmowa wróciła na bezpieczniejsze angielskie tory, skwitowana z obu stron stwierdzeniem, że nic więcej powiedzieć nie potrafią.

Pomyślałam, że to zabawne, że naukę języka obcego zaczyna się od przedstawienia się, jakby w ośmiomilionowym mieście było to bardziej użyteczne od pytania od drogę albo toaletę. Zdałam sobie sprawę z tego, że ja także w Paryżu, Moskwie, Berlinie i Rzymie bez zbędnych trudności powiedziałabym jak się nazywam lub kim jestem, przy czym nic więcej bym nie dodała.

czwartek, 15 października 2015

Osiem i pół specjałów na osiemdziesiąt pięć dni w Henley

Brighton

Zanim wsiadłam na pokład samolotu lecącego na Heathrow słyszałam wiele przerażających historii, które można by skrócić do zdania: "Wyemigrowała i przytyła". W Wielkiej Brytanii starałam się nade wszystko ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz unikać ziemniaków. Moja waga utrzymała się na przyzwoitym poziomie, a mój organizm przyzwyczaił do tego, że nie przyjmuje pokarmów od 12 do 20. Podróże kształcą i smakują - szczególnie, gdy gotuje moja HM. Dzisiaj mouth-watering post o ośmiu i pół produktach, które wyzwały moje kubki smakowe na posiłek. 

wtorek, 6 października 2015

NieprzygotowANNA na Oxford


Moje zorganizowanie wymięka w Wielkiej Brytanii jak ziemia mięknie od dzisiejszego deszczu. 4 października postanowiłam pojechać do Oxfordu, który leży w mniej więcej takiej samej odległości od Henley jak Londyn. Decyzja o miejscu kolejnej wyprawy była jedyną rzeczą, którą zrobiłam do niedzielnego poranka. Wtedy dopiero zaczęłam szukać jakiś informacji o mieście, muzeach, szlakach i restauracjach. Pijąc kawę ze Starbucksa, wertowałam internet na tablecie, na którym symbol baterii powoli zmieniał kolor na czerwony. I sama wewnętrznie zaczerwieniłam się na myśl o tym, jak beztrosko wyjechałam z domu bez chusteczek, aparatu i energii w urządzeniach elektronicznych.