niedziela, 20 grudnia 2015

Gdzie byłam, kiedy mnie nie było cz.2



Nie chce mi się pisać, i to nie dlatego, że marzną mi palce (dzisiaj widziałam "Frozen"!). Wysuwam jednak dłonie zza minikocyka i stukam w klawiaturę, by pozostać fair wobec za-zeszłopostowego (Dziesięć zaległych postów cz.1) postanowienia i swojej przygody, którą wciąż staram się skrupulatnie opisywać. Trzeba przyznać, że w końcu mam do tego okazję, bo listopad był bardzo intensywnym miesiącem. Dużo podróży - tych dalekich (Liverpool i westchnienie ulgi) i bliższych, których jeszcze nie zdążyłam opisać, kiedy już planowałam kolejne wyjazdy.

wtorek, 15 grudnia 2015

Ratunku! Christmas holidays!



Na progu czterech dni z dzieciakami w domu zbieram myśli i inspiracje. O ile do tej pory Boże Narodzenie mogło rodzić niepokój "jak przeżyć te święta", w przypadku au-pair pytanie brzmi "jak do świąt dożyć". Będąc w najgorszym do tej pory nastroju homesick, odliczam dni do ekonomicznego lotu do Berlina (!) i przygotowuje konspekt na przerwę zimową.
W większości miast powstają zimowe parki rozrywki, ale dla mnie wystarczającym wyzwaniem jest utrzymanie chłopaków na metrach kwadratowych domu, więc skupiam się głównie za zajęciach przy stole/w ogrodzie. W końcu wiele rzeczy ma potencjał ukryty.

środa, 9 grudnia 2015

Dziesięć zaległych postów cz.1

Liverpool
Temat mojego dezorganizowania powoli staje się wiodącym motywem tego bloga. Jak długo jeszcze będę wmawiała sobie uporządkowanie? Leżę w łóżku, na którym piętrzą się kserówki z zajęć ze szkoły językowej, śmieci, długopisy, nożyczki, taśma klejąca, pusta butelka po wodzie; na prawo pod lustrem leżą dwie otwarte walizki - w jedną wsadzony jest wypchany słodyczami karton "do Polski" (czuję się jakbym wysyłała paczki z zagranicy piętnaście lat temu, z poczuciem dostarczenia odrobiny radości do szarego kraju na Wschodzie). Druga walizka, mniejsza, leży położona na czarnej pufie i w niej gazetka z tesco i inna makulatura do wypchania wolnej przestrzeni w przesyłce. Przede mną otwarte drzwi z szafy, na biurku przywiędłe kwiaty w wazonie. Patrzę odrobinę na lewo, kolejne niedomknięte drzwi. Dobrze, że łóżko jest na tyle szerokie, że nie widzę podłogi po jego drugiej stronie. Być może zobaczyłabym reklamówkę z jesiennymi liśćmi. Urządziłam pokój po swojemu.

sobota, 5 grudnia 2015

Jo już nikaj nie jada! #liverpooltakistraszny



 

Nigdzie już nie jadę! - pomyślałam w niedzielę, 28 listopada, kiedy po traumatycznych przejściach wracałam do Londynu. Ostatni dłuższy wyjazd w tym roku skumulował wybitną dawkę pecha, którą próbowałam powstrzymać permanentnie towarzyszącym mi szczęściem. Tak więc jestem w swoim pokoju w Henley. A niewiele brakowało, bym została w Liverpoolu, patrząc w morze jak żelazny posąg/dama (niepotrzebne skreślić).