czwartek, 28 stycznia 2016

Prasówka z Wielkiej Brytanii - rozwiązanie armii i rodzice w piżamach

Henley-on-Thames
Ostatnio tak myślę o życiu. W zasadzie od paru minut, myślę, że jest bardzo śmieszne. Możliwość zbywania prawdopodobnie poważnej sytuacji politycznej w Polsce daje mi dystans, w jakim znajduję się od granicy. Tylko kiedy włączę facebooka atakują mnie posty, artykuły, karykatury różnych obozów.

O co mi chodzi i dlaczego piszę nie na temat? Chodzi mi o nasze podejście o naszego kraju. Większość osób, które wzięłyby udział w wymyślonej ankiecie o Polsce i Polakach, powiedziałaby, że mamy fatalną edukację, scenę polityczną, opiekę zdrowotną, pogodę, zero klasy, obycia. Z grymasem dodałoby, że jako naród w ogóle się nie uśmiechamy, No i poza tym, to tylko byśmy narzekali, zamiast coś robić.

sobota, 23 stycznia 2016

Tam, gdzie zostawili kamień na kamieniu


Po styczniowym maratonie w końcu znalazłam czas/zabrakło mi pieniędzy. Ostatnie dni spędziłam na dyskutowaniu z portfelem na co mogę sobie pozwolić, a na co nie. Noworoczne postanowienie oszczędzania i nadchodzące weekendy, gdy Londyn zapełni się moimi przyjaciółmi, są wystarczającą motywacją, by ukrócić swoje zapędy do lokalnych wyjazdów na rzecz wspinaczki w górę i dół po schodach, do kuchni i do łóżka. I chyba w takim wektorze jestem najszczęśliwsza. Mając czas na odpoczynek w piątek wieczorem.

W poprzednie piątki tego miesiąca byłam w ogniu planowania, pakowania i skejpowania (w przypadku tego ostatniego dzień tygodnia nie ma znaczenia). Było to w okresie poświątecznego odurzenia, kiedy tunele metra zamieniłabym na te prowadzące z osiedla Waryńskiego na Retę. Patrzyłam więc uparcie każdej okazji do przekonania się o ulotności chwili (gosh, jakiej chwili, tyle miesięcy!) i wyjątkowości sytuacji w jakiej jestem; (daleko od najbliższych, chlip), niezwykłej szansy do podróżowania (od czego jest google grafika).

piątek, 8 stycznia 2016

2015 w mapach i połączeniach kolejowych | 2016 w planach i marzeniach




Rok 2015 upłynął pod znakiem ciasteczek. Na zmianę heroicznie decydowałam się prowadzić życie bez cukru lub traktowałam go jako lekarstwo na wszystko i nie patrząc na efekty (u)boczne, stosowałam z sukcesem terapię zajadania problemów. Porzucając dosłowność - miałam świetny, słodki rok, w którym co miesiąc kosztowałam innych smaków: sukcesów na uczelni, wspaniałych wyjazdów, serdecznych osób. Jestem szczęściarą okręgu i otwarcie się do tego przyznaję, jednak ten tytuł nie przypadł mi po prostu - walczyłam (i walczę) o niego ciężką pracą, determinacją, poświęceniem. W 2016r. zagniatam ciasto na kolejne pierniczki.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Święta, święta i wciąż święta! Zaległości cz.3

Ostrava, 29.12 2015



W momencie, w którym nikt nie zagląda na tego bloga, bo z Anią widzieli się w Polsce i trzeba uzupełnić notatnik na nowy rok, ja wciąż nadrabiam stary. Dobrze, że podróż do domu faktycznie była przeprawą przez pół Europy i w przerwie między jednym dworcem a następnym mogłam rysować szkice tego postu.

Jestem wciąż w stanie pewnego wybudzenia, po tych odurzających dziesięciu dniach wakacji w Polsce. Z zaskoczeniem odkrywam, że chyba trzeba się pouczyć znowu angielskiego, że trzeba odpisać na maile, zaplanować weekendy. Trzeba ogarnąć muzykę na spotify, tablicę korkową i pościel. Napisać posty lub zacząć od sporządzenia listy rzeczy do zrobienia. Zacznijmy nowy rok po staremu!