poniedziałek, 27 czerwca 2016

Pięć rzeczy, których nauczyłam się w Wielkiej Brytanii




Może na podsumowania za wcześnie. W końcu lot do Polski za miesiąc i jeszcze wciąż przede mną 1/12 pobytu. Przygotowałam jednak serię paru krótkich, raczej mniej poważnych podsumowań mojego wyjazdu, z których pomocą postaram się przyjrzeć się tej rocznej przygodzie na wiele sposobów. Ciężko w jednym zdaniu odpowiedzieć na pytania czy było warto i czy poleciłabym to innym osobom. To co przeżyłam i czego się nauczyłam jest moje. A oto pięć z całego groma zdobytej wiedzy ilustrowane zdjęciami z platformy widokowej Sky Garden (26.06).

piątek, 17 czerwca 2016

Kolejne dni w Londynie jakby mi mało było (I widziałam królową)



 21 maja pojechałam do Harrodsa na zwiedzanie, nie na zakupy oczywiście. Nie wiem  w czym tkwi sekret jego popularności. Jest tam wszystko od torebek po jajka i meble; dział z perfumami odurza wszystkimi zapachami świata, a na kupujących z góry spoglądają egipscy faraonowie. Myślę, że nie jestem po prostu osobą, która drży z ekscytacji na widok dużego sklepu, przy czym zdecydowanie bardziej podobał mi się Fortnum&Mason (i o tym będzie w poście + Tate Modern i The Cartoon Museum).

A 11 czerwca widziałam królową podczas jej oficjalnych urodzin i parady Trooping the Colour! Od dziewiątej czekałyśmy z Agnieszką na The Mall, przestałyśmy przemarsze różnych orkiestr i na końcu przyjechali odkrytymi powozami, i Kate, i Camila, i Elizabeth. Machałam swoją flagą, którą za darmo dostałam od dystrybutorów pisma OK! i poczułam, że kolejny z punktów listy "do zrobienia w UK" został odhaczony.

środa, 15 czerwca 2016

Wszystkie zakamarki Yorku


Ciężko piszę się teraz bloga, nie czuję potrzeby, gdy tyle rzeczy prześciga się w kolejce do zrobienia. Mój umysł przestawił się na etap końcowy, poświęca się raczej kompletowaniu priorytetów przedwyjazdowych niż wspominaniem poprzednich wycieczek. Nawet te, które odbyłam niedawno, należą do innego etapu au-pairowania, "czynnego", podczas gdy teraz,z perspektywy fazy "biernej" wydają się odległą historią. Pięć tygodni, tak jak wszyscy liczą, zostało mi do spędzenia w Henley-on-Thames. Po nich wrócę do Polski i spakuję tego bloga w plik, który będzie najlepszą pamiątką. Żeby była kompletna, nie może zabraknąć Yorku.