poniedziałek, 18 lipca 2016

43 godziny przed odlotem

Henley Regatta 02-03.07 2016

43 godziny w Wielkiej Brytanii? Jak to się stało? Choć myśl o wyjeździe, przyjęcie do świadomości, że to już koniec wciąż do mnie nie dociera, przygniecione niedawnym trawiącym nadaniem przesyłki i brakiem internetu uniemożliwiającym odprawienie się na samolot, nie mogę zaprzeczyć temu, że już jest 18 lipca. Każdy dzień przeżyty od rana do wieczora, wycieczki, pranie, przebite opony, fish&chips, rynek w Henley, smak Jeżyków na obczyźnie, deszcz, skarpetki nocą, Dr Who, herbata z mlekiem, śmiech, płacz, mundurki, mój pokój kremowy. Wszystko to zostawiam za sobą, by po raz kolejny wkroczyć w następny etap. Jak kocham swoje życie, jak piękne jest, jak barwne. Na myśl o przyszłości przechodzą mnie dreszcze, bo jest najpiękniejszym snem, jaki można śnić w rzeczywistości. Koniec.

sobota, 16 lipca 2016

Śladami króla Artura (i Alfreda)




Winchester był idealnym miastem na idealną porę. Nie mogłam wyobrazić sobie nic przyjemniejszego od spacerowania po mieście oblanym promieniami letniego słońca na zmianę z chowaniem się w chłodnych murach średniowiecznych budynków. Ostatnia wycieczka w nieco mglistych już wspomnieniach z 5 czerwca.

wtorek, 5 lipca 2016

Nowy kraj, nowa ja - nawyki wyrobione w Anglii


Okazało się, że łatwo dostosowałam swój tryb życia do schematu rutynowej pracy. Wraz ze stałym planem dnia ustabilizowałam inne jego elementy. Co ciekawe, raczej z przyjemnością włączyłam tą powtarzalność do swojego życia, pozwalając sobie na odstępstwa w soboty i niedziele. Opiszę krótko  te czynności w ramach kolejnego podsumowania mojego pobytu w Wielkiej Brytanii. Ile z nawyków zostanie wyłącznie częścią angielskiej przygody, a ile zostanie ze mną na zawsze? Post ilustrowany zdjęciami z wycieczki do Greys Court (National Trust) z 4 czerwca.

sobota, 2 lipca 2016

Nowa Zelandia na mapie Europy. Wyjazd do Szkocji

Na Calton Hill, w tle Arthur's Seat
Wyjazd do Szkocji jest planem każdej au-pair. Z reguły przygotowuje się na niego dużo wcześniej, oszczędzając pieniądze i dni urlopu, organizując grupę znajomych i trasę podróży. Szkocja wynagradza trudy pracy, nadaje sens poprzednim miesiącom i wszystkim wyrzeczeniom, jakie podjęliśmy żeby tu się znaleźć. I jest przepiękna. Jeśli macie szczęście, tak jak ja, możecie się tam znaleźć za 3 funty.

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Pięć rzeczy, których nauczyłam się w Wielkiej Brytanii




Może na podsumowania za wcześnie. W końcu lot do Polski za miesiąc i jeszcze wciąż przede mną 1/12 pobytu. Przygotowałam jednak serię paru krótkich, raczej mniej poważnych podsumowań mojego wyjazdu, z których pomocą postaram się przyjrzeć się tej rocznej przygodzie na wiele sposobów. Ciężko w jednym zdaniu odpowiedzieć na pytania czy było warto i czy poleciłabym to innym osobom. To co przeżyłam i czego się nauczyłam jest moje. A oto pięć z całego groma zdobytej wiedzy ilustrowane zdjęciami z platformy widokowej Sky Garden (26.06).

piątek, 17 czerwca 2016

Kolejne dni w Londynie jakby mi mało było (I widziałam królową)



 21 maja pojechałam do Harrodsa na zwiedzanie, nie na zakupy oczywiście. Nie wiem  w czym tkwi sekret jego popularności. Jest tam wszystko od torebek po jajka i meble; dział z perfumami odurza wszystkimi zapachami świata, a na kupujących z góry spoglądają egipscy faraonowie. Myślę, że nie jestem po prostu osobą, która drży z ekscytacji na widok dużego sklepu, przy czym zdecydowanie bardziej podobał mi się Fortnum&Mason (i o tym będzie w poście + Tate Modern i The Cartoon Museum).

A 11 czerwca widziałam królową podczas jej oficjalnych urodzin i parady Trooping the Colour! Od dziewiątej czekałyśmy z Agnieszką na The Mall, przestałyśmy przemarsze różnych orkiestr i na końcu przyjechali odkrytymi powozami, i Kate, i Camila, i Elizabeth. Machałam swoją flagą, którą za darmo dostałam od dystrybutorów pisma OK! i poczułam, że kolejny z punktów listy "do zrobienia w UK" został odhaczony.

środa, 15 czerwca 2016

Wszystkie zakamarki Yorku


Ciężko piszę się teraz bloga, nie czuję potrzeby, gdy tyle rzeczy prześciga się w kolejce do zrobienia. Mój umysł przestawił się na etap końcowy, poświęca się raczej kompletowaniu priorytetów przedwyjazdowych niż wspominaniem poprzednich wycieczek. Nawet te, które odbyłam niedawno, należą do innego etapu au-pairowania, "czynnego", podczas gdy teraz,z perspektywy fazy "biernej" wydają się odległą historią. Pięć tygodni, tak jak wszyscy liczą, zostało mi do spędzenia w Henley-on-Thames. Po nich wrócę do Polski i spakuję tego bloga w plik, który będzie najlepszą pamiątką. Żeby była kompletna, nie może zabraknąć Yorku.

niedziela, 29 maja 2016

Jak znaleźć PM? Część 2: Wypłata, dodatki i lokalizacja

źródło
Kontynuujemy poszukiwania Perfect Match. Po omówieniu punktów i o pracy i rodzinie, przedstawiam pozostałe dwa, które mogą znacząco wpłynąć na nasz wybór i późniejsze życie w Anglii. Choć kontrakt może zawierać wyłącznie informacje o tygodniowej wypłacie, rodziny często oferują różne benefity lub pozwalają na użycie auta. Jakkolwiek mało istotne wydają nam się te rzeczy, po dziesięciu miesiącach mogą być kluczowymi zaletami lub problemami.

wtorek, 24 maja 2016

Canterbury i Dover. Na białej granicy Wielkiej Brytanii

 
Chodzenie na pielgrzymki było pierwszą formą turystyki - tak twierdził przewodnik, u boku którego przemierzałam pod koniec kwietnia Canterbury. Piękna architektura, pnąca się ku niebu katedra oraz uliczki niekończących się butików i znanych marek - prawdopodobnie te same atrakcje, co tysiąc lat temu, sprowadzają co roku do niewielkiego miasteczka rzesze turystów i studentów.

Drugim miastem, jakie odwiedziłam w trakcie tej wycieczki było Dover i to je macie na zdjęciu. Kto dociera do Dover? Wszyscy Ci, którzy do Anglii nie przylatują. I ja.


niedziela, 22 maja 2016

Nadęci kolekcjonerzy

Owies - ziarno, którym w Anglii karmi się konie, a w Szkocji spożywane jest przez ludzi. (luźne tłumaczenie). To jedno z najbardziej znanych zdań z wielkiego słownika języka angielskiego spisanego przez Samuela Johnsona w latach 1747–1755. Anglicy- nie dość, że aroganccy, to jeszcze złodzieje jak John Soane, który przez trzy dni świętował z przyjaciółmi (w liczbie sięgającej 900 osób) przywiezienie do swojego domu sarkofagu faraona Seti.

British Library jest trochę jak British Museum. Nie wiesz jakim cudem na małej zimnej wyspie znalazły się skarby cywilizacji wschodnich albo zapiski Leonarda na Vinci. Jeśli ktokolwiek ma pretensje do zaborczego gromadzenia cudzych rzeczy, nie może nie przyznać, że skradzione dzieła są w dobrych rękach. Może dlatego, że wchodząc do muzeum każdy ma możliwość znalezienia czegoś zrodzonego w jego własnej kulturze, w Londynie czuje się jak w domu?

poniedziałek, 16 maja 2016

Jak znaleźć PM? Część 1: Dzieci, rodzina i obowiązki


An-pair z założenia nie był blogiem podróżniczym. By dać odpocząć tym, którzy już nie mogą złapać oddechu za moimi wycieczkami, postaram się spisać parę zdań o dobieraniu rodziny. Maj to okres wzmożonych rozmów na skype i poszukiwań perfect match. Jeśli przygotowujesz się do kolejnych, ten post może okazać się pomocny. Wybierz rodzinę biorąc pod uwagę cztery aspekty - dzisiaj część pierwsza: rodzice oraz dzieci i obowiązki.

Rok temu mniej więcej o tej porze sama przygotowałam zestawienie rodzin. Spisałam plusy i minusy każdego z wyborów i na jego podstawie podjęłam decyzję czyją an-pair zostać. Rozważ podane przeze mnie czynniki i zapytaj o nie rodzinę.


czwartek, 5 maja 2016

Chodzenie po budkach telefonicznych i barwne życie oraz pałac Henryka VIII



Najlepsza pora na zwiedzanie przypada między jesienią a wiosną. Zaraz po tym, jak narzekałam, że każda wycieczka jest w porządku, "tylko mogłaby być lepsza pogoda", doszłam do wniosku, że chłód sprzyja wyjazdom. Od tygodnia obserwuję w Anglii prawdziwie letnią aurę. Jest około dwudziestu stopni, ciepło, słonecznie, bezchmurnie. W takich warunkach ciężko jest planować sobotę w Winchesterze, kiedy najchętniej wyłożyłoby się na kocyku przy brzegu Tamizy. Ale to już w niedzielę. Równie przyjemnie może być w parku za Hampton Court Palace oraz w Kingston, gdzie byłam 9 kwietnia.

sobota, 30 kwietnia 2016

Walia w dziesięciu fotografiach


Miało być już dawno temu o Walii. Potem miało nie być w ogóle. Jednak jest, bo w końcu an-pair.blogspot jest głównie dla mnie. W okolicach września/października spakuję te wszystkie wypociny w jeden plik i zapiszę na paru pendrivach, by nigdy nie zaginął ten ślad udeptany przeze mnie w Wielkiej Brytanii. W Wielkanoc (26.03-02.04) dreptałam po Walii krokiem ciężkim bardziej od czekolady, którą przyjmowałam ze skrupulatną regularnością niż od zaprawienia w spacerach.

czwartek, 28 kwietnia 2016

William Morris i angielskie produkty luksusowe

Wystawa Fortnum&Mason


Często się słyszy, że świat jest jaki jest. Co zrobisz, nic nie zrobisz, było, jest i będzie tak samo. William Morris to brytyjski Leonardo Da Vinci, przedsiębiorca, wydawca, pisarz, projektant. Człowiek, który swoim przekonaniom i pracy poświęcił całe swoje życie. Tak też skwitował je lekarz, który sporządzał akt zgonu. -Przyczyną śmierci Williama Morrisa było po prostu bycie Williamem Morrisem - orzekł - i pracowanie ciężej niż dziesięciu mężczyzn razem. Miejsce, w którym znajduje się muzeum dalekie jest oczywiście od stagnacji. Promienieje kolorami, wzorami, zachęca do samodzielnego badania życia projektanta oraz zagranie w prowadzenie jego biznesu.

niedziela, 10 kwietnia 2016

Trasa rozpadających się planów pomiędzy Birmingham a Stratfrod-upon-Avon

Dobrze, że czasem coś nie idzie po naszym planie, bo zwykle nasze plany nie są tak idealne, jak lubimy o nich myśleć. Po pierwsze nie wyszło z noclegiem, kiedy nie znalazłam łóżka w centrum Birmingham i jedyną opcją było wynajęcie pokoju w hostelu oddalonym 6 mil od centrum miasta. Albo to, że wzięłam aparat fotograficzny, ale nie spakowałam do niego baterii (co nie przeszkodziło mi w zrobieniu dziesiątek zdjęć o żadnych walorach artystycznych czy technicznych). To był dopiero początek. Komedia omyłek? Trochę tak, w końcu zanim ułożyłam się do snu, odwiedziłam miejsce urodzenia Szekspira.

czwartek, 7 kwietnia 2016

Półposta: Szekspira portret własny


Jako przedsmak postu o wycieczce do Stratford-upon-Avon, publikuję krótką dygresję opatrzoną wieloma obrazującymi przykładami obrazoburczego traktowania Williama Shakespeare'a. Jak Anglicy odnoszą się do osób, jakim należy się szacunek? W tym wpisie nie odpowiem na to pytanie, ale pozostawię czytelników w stanie konsternacji. Wyzwolony, niezależny, kosmopolityczny kraj, w którym bajki o księżniczkach stają się rzeczywistością. Tylko tutaj, w każdym sklepie z pamiątkami można kupić figurkę Elżbiety II, która kiwa głową jak te pieski stawiane na desce rozdzielczej samochodów. W naszym kraju pomysłowy przedsiębiorca miałby sprawę w sądzie. Zapraszam do szokującej galerii wariacji na temat dramatów Szekspira oraz refleksji nad potencjalnymi polskimi odpowiednikami.

sobota, 2 kwietnia 2016

Niezwykły tydzień godny Mary Poppins. Pomysły na całodniowe zajęcia dla dzieci


Dzieci, którymi opiekuję się w Anglii wracają do szkoły 20 kwietnia, co oznacza, że w sumie mają około miesiąca wakacji między wiosennym a letnim semestrem. Chociaż nie mogę narzekać na organizację mojej host mum, która zaplanowała w tym okresie zajęcia w szkole (holidays club), naukę jazdy konnej oraz spotkania z kolegami, to warto uzbroić się pomysły w walce z wolnym czasem (który skutkuje uwolnieniem się zasobów szaleństwa i tendencji destrukcyjnych).

Chociaż z reguły przygotowywanie czegoś specjalnego dla dzieci wymaga poświęcenia naszego wolnego czasu, często warto go tak zainwestować, by dni z podopiecznymi w domu minęły szybko i bezproblemowo.


poniedziałek, 21 marca 2016

Na sportowej i artystycznej scenie w Londynie

 
To zadziwiające, jak zmienia się nasza perspektywa patrzenia na miasta i podróże w zależności od towarzystwa w jakim je odkrywamy. Londyn jest tak powszedni jak musli z bananem, metro jest za wolne, deszczu za dużo. Kiedy jednak pojawia się wizja zwiedzania go z bliską osobą, wszystko jest nagle nowe, ekscytujące. W tym też przypadku, dzięki wsparciu M (4-6.03) dotarłam do zaplanowanych miejsc, bo sama (nie wiem jak tego dokonałam) sprawdziłam źle chyba wszystkie możliwe stacje metra.

wtorek, 15 marca 2016

Choroba au-pairek i leki bez recepty

  

Homesick to jedno z najczęściej powtarzanych słów, jeśli chodzi o wyjazd au-pair. Tłumaczy się to jako tęsknota za domem, choć "sick" dokładnie oznacza bycie chorym. Jest w tym trochę racji. Wcale nie uważam za normalne kupowanie produktów polskich (których nawet w Polsce nie kupowałam) tylko dlatego, że są polskie. Dzisiaj przeprowadzę na sobie psychoanalizę i postaram się znaleźć lekarstwo na jakiekolwiek zmartwienia (także te rozwiązania, które nie zakładają udziału lodów lub czekolady).

sobota, 12 marca 2016

Spacer po Cambridge

King's College Chapel
Dzisiaj nie będę za dużo gadała. Może dlatego, że kiedy wspominam swój wyjazd do Cambridge (13.02), najbardziej żywym obrazem pozostaje moje zdyszane padanie na pierwsze wolne miejsce w pociągu. Biegłam w Henley, biegłam w Londynie, biegłam wreszcie w Cambridge. Spieszyłam się od pociągu do pociągu, potem z pociągu do autobusu i z przystanku na właściwą ulicę. Gdy wpadłam na mojego przewodnika, odetchnęłam z ulgą. Wtedy mogłam już spokojnie spacerować po mieście. Niestety tylko na to starczyło mi czasu.

niedziela, 28 lutego 2016

Tower of London oraz Chiński Nowy Rok #londyn #ilezmoznaotymsamymmiesciewkolko



- Żal będzie wyjeżdżać - powiedział mój brat, zapewne sentymentalnie odwołując się do prędkości transportu w Londynie w porównaniu do relacji Mikołów-Katowice. Nie raz słyszałam o wyjątkowości życia w krainie Lemon curd, a szarości Polski. Szczerze mówiąc, sam Londyn przeszedł już szarością i nie chodzi o utratę jego blasku, ale o spowszednienie jakiemu uległ po moich dziesiątkach wizyt w tym mieście. Prawdopodobnie nikt nie ekscytuje się już, kiedy odkrywa, że kolejny post (tak, tak) ma relacjonować moje następne spacery po stolicy Anglii. Nic nie mogę na to poradzić, że po 220 dniach w Wielkiej Brytanii wciąż wiele pozostaje tam do odkrycia.

piątek, 19 lutego 2016

Potraktowałam Londyn z buta



24 stycznia wybrałam się Londynu z dwóch powodów - po pierwsze chciałam sprawdzić czy można wejść pomiędzy 9 i 10 peron dworca King's Cross bez kupowania biletu kolejowego; po drugie umówiłam się z Agnieszką z bloga http://wkrainiejane.blogspot.co.uk/. Warte wspomnienia, bo częściej spotykam się chyba z obywatelami Polski niż innymi au-pairkami.


niedziela, 7 lutego 2016

Ostatnia podróż otwieracza do piwa



Wycieczka do Cardiff wydawała mi się wyjazdem idealnym do czasu, kiedy zaczęłam pakować się na kolejny. Ze smutkiem odkryłam, że ze stolicy Walii po raz kolejny wróciłam z mniejszym bagażem. Jeśli tendencja do zostawiania rzeczy w najróżniejszych miejscowościach będzie się nasilać, okaże się, że nie będzie potrzeby martwienia się o wysyłanie mojego dobytku pocztą przy końcu kontraktu.

Nic się nie stało, gdzieś jeszcze dostanę otwieracz do piwa w kształcie konturów Wielkiej Brytanii (tak, aż wstyd przyznać, że zostawiło się przedmiot o takim wysokim stopniu przydatności i ładunku emocjonalnym, w końcu towarzyszył mi od Brighton). Z dedykacją dla zagubionego artefaktu, opiszę jego ostatnią podróż, którą odbył w dniach 16-17 stycznia.

czwartek, 28 stycznia 2016

Prasówka z Wielkiej Brytanii - rozwiązanie armii i rodzice w piżamach

Henley-on-Thames
Ostatnio tak myślę o życiu. W zasadzie od paru minut, myślę, że jest bardzo śmieszne. Możliwość zbywania prawdopodobnie poważnej sytuacji politycznej w Polsce daje mi dystans, w jakim znajduję się od granicy. Tylko kiedy włączę facebooka atakują mnie posty, artykuły, karykatury różnych obozów.

O co mi chodzi i dlaczego piszę nie na temat? Chodzi mi o nasze podejście o naszego kraju. Większość osób, które wzięłyby udział w wymyślonej ankiecie o Polsce i Polakach, powiedziałaby, że mamy fatalną edukację, scenę polityczną, opiekę zdrowotną, pogodę, zero klasy, obycia. Z grymasem dodałoby, że jako naród w ogóle się nie uśmiechamy, No i poza tym, to tylko byśmy narzekali, zamiast coś robić.

sobota, 23 stycznia 2016

Tam, gdzie zostawili kamień na kamieniu


Po styczniowym maratonie w końcu znalazłam czas/zabrakło mi pieniędzy. Ostatnie dni spędziłam na dyskutowaniu z portfelem na co mogę sobie pozwolić, a na co nie. Noworoczne postanowienie oszczędzania i nadchodzące weekendy, gdy Londyn zapełni się moimi przyjaciółmi, są wystarczającą motywacją, by ukrócić swoje zapędy do lokalnych wyjazdów na rzecz wspinaczki w górę i dół po schodach, do kuchni i do łóżka. I chyba w takim wektorze jestem najszczęśliwsza. Mając czas na odpoczynek w piątek wieczorem.

W poprzednie piątki tego miesiąca byłam w ogniu planowania, pakowania i skejpowania (w przypadku tego ostatniego dzień tygodnia nie ma znaczenia). Było to w okresie poświątecznego odurzenia, kiedy tunele metra zamieniłabym na te prowadzące z osiedla Waryńskiego na Retę. Patrzyłam więc uparcie każdej okazji do przekonania się o ulotności chwili (gosh, jakiej chwili, tyle miesięcy!) i wyjątkowości sytuacji w jakiej jestem; (daleko od najbliższych, chlip), niezwykłej szansy do podróżowania (od czego jest google grafika).

piątek, 8 stycznia 2016

2015 w mapach i połączeniach kolejowych | 2016 w planach i marzeniach




Rok 2015 upłynął pod znakiem ciasteczek. Na zmianę heroicznie decydowałam się prowadzić życie bez cukru lub traktowałam go jako lekarstwo na wszystko i nie patrząc na efekty (u)boczne, stosowałam z sukcesem terapię zajadania problemów. Porzucając dosłowność - miałam świetny, słodki rok, w którym co miesiąc kosztowałam innych smaków: sukcesów na uczelni, wspaniałych wyjazdów, serdecznych osób. Jestem szczęściarą okręgu i otwarcie się do tego przyznaję, jednak ten tytuł nie przypadł mi po prostu - walczyłam (i walczę) o niego ciężką pracą, determinacją, poświęceniem. W 2016r. zagniatam ciasto na kolejne pierniczki.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Święta, święta i wciąż święta! Zaległości cz.3

Ostrava, 29.12 2015



W momencie, w którym nikt nie zagląda na tego bloga, bo z Anią widzieli się w Polsce i trzeba uzupełnić notatnik na nowy rok, ja wciąż nadrabiam stary. Dobrze, że podróż do domu faktycznie była przeprawą przez pół Europy i w przerwie między jednym dworcem a następnym mogłam rysować szkice tego postu.

Jestem wciąż w stanie pewnego wybudzenia, po tych odurzających dziesięciu dniach wakacji w Polsce. Z zaskoczeniem odkrywam, że chyba trzeba się pouczyć znowu angielskiego, że trzeba odpisać na maile, zaplanować weekendy. Trzeba ogarnąć muzykę na spotify, tablicę korkową i pościel. Napisać posty lub zacząć od sporządzenia listy rzeczy do zrobienia. Zacznijmy nowy rok po staremu!