czwartek, 5 maja 2016

Chodzenie po budkach telefonicznych i barwne życie oraz pałac Henryka VIII



Najlepsza pora na zwiedzanie przypada między jesienią a wiosną. Zaraz po tym, jak narzekałam, że każda wycieczka jest w porządku, "tylko mogłaby być lepsza pogoda", doszłam do wniosku, że chłód sprzyja wyjazdom. Od tygodnia obserwuję w Anglii prawdziwie letnią aurę. Jest około dwudziestu stopni, ciepło, słonecznie, bezchmurnie. W takich warunkach ciężko jest planować sobotę w Winchesterze, kiedy najchętniej wyłożyłoby się na kocyku przy brzegu Tamizy. Ale to już w niedzielę. Równie przyjemnie może być w parku za Hampton Court Palace oraz w Kingston, gdzie byłam 9 kwietnia.

Nie tylko ładnie i przyjemnie, ale również tanio. Ten wyjazd wskoczył na pierwsze miejsce rankingu ekonomicznego zwiedzania. Udało się to dzięki skorzystaniu z oferty 2in1, zgodnie z którą zapłaciłam połowę ceny za wejście do pałacu.

źródło
Hampton Court Palace, choć oddalony 20km od centrum Londynu wciąż znajduje się w obrębie szóstej strefy metra, co oznacza, że dojechałam tam na moim zwykłym bilecie do Londynu z Travelcard. To siedziba, który przebudował dla siebie biskup Thomas Wolsey pracujący na dworze króla Henry'ego VIII. Kiedy nie udało mu się przeprowadzić rozwodu pomiędzy królem a jego pierwszą żoną, Wolsey stracił łaskę monarchy, a wraz z nią okazałą rezydencję, do której wprowadził się Henry.


Pałac jest ogromny i można w nim spędzić cały dzień. Mój pobyt trwał trochę krócej. Największe wrażenie zrobiła na mnie interaktywna wystawa opowiadająca historię Henryka VIII. Przedstawiono pierwsze lata jego władzy, kulisy pierwszego małżeństwa (hah, brzmi jak fragment zapowiadający "Co za tydzień") oraz relacje z Thomasem Wolseyem (biskupem, o którym wspominałam wcześniej). Oprócz tego spodobała mi się replika korony, którą nosił Henry VIII oraz żonkile i krzywe drzewa.
W pokojach pałacu znajdują się galerie sztuki. Część sal jest odrestaurowanych, a o poszczególnych elementach wystroju można posłuchać dzięki autoprzewodnikowi, który otrzymujemy w cenie biletu.
Za pałacem położony jest fantastyczny ogród. Front budynku i jego fasada po przeciwnej stronie są zupełnie od siebie różne. Jeśli nie macie planów na nadchodzący weekend, to jest miejsce gdzie można się udać na zwiedzanie i odpoczynek w parku.

Nie zapomnijcie jednak o selfie-sticku! Zaraz obok Hampton Court Palace leży Kingston-upon-Thames, małe miasteczko, które zostało wchłonięte przez rozrastający się Londyn. Jest w nim bardzo sympatycznie, mamy tutaj i butiki, i markowe sklep,y i dużo ludzi. Prawdopodobnie nikt nie myślałby o tym miejscu dłużej, gdyby nie instalacja, która stała się ikoną miasta. W 1988r. szkocki artysta David Mach umieścił tutaj dwanaście budek telefonicznych, które oparte jedna o drugą tworzą czerwone domino.
 
Do Kingston-upon-Thames należy przyjeżdżać w parach, bo mimo, że jestem wstanie wspinać się na klify w Dover, to wdrapanie się na budkę byłoby niemożliwe bez pomocy Agi z bloga W krainie Jane. I tak siedziałam i patrzyłam przed siebie i śmiałam się wesoło prawie miesiąc temu.

A tak się śmiałam jak biegałam, kiedy jeszcze było chłodno. Kurtka przeciwdeszczowa najlepsza na jogging, bo ma duże kieszenie na telefony i klucze.


 Bluebells, czyli dzwoneczki są wszędzie. Wiosna w Anglii jest prześliczna.

 
 I kiedy tak siedzę i wyobrażam sobie, że mogłabym teraz drzemać na kocyku w pełnym słońcu, to myślę tylko

- oby do weekendu
an-pair

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz