sobota, 30 kwietnia 2016

Walia w dziesięciu fotografiach


Miało być już dawno temu o Walii. Potem miało nie być w ogóle. Jednak jest, bo w końcu an-pair.blogspot jest głównie dla mnie. W okolicach września/października spakuję te wszystkie wypociny w jeden plik i zapiszę na paru pendrivach, by nigdy nie zaginął ten ślad udeptany przeze mnie w Wielkiej Brytanii. W Wielkanoc (26.03-02.04) dreptałam po Walii krokiem ciężkim bardziej od czekolady, którą przyjmowałam ze skrupulatną regularnością niż od zaprawienia w spacerach.



Choć i tych poczyniłam parę. Nie wspomnę nazw szczytów, na jakie się wspięłam, gdyż nie wiem, czy o nazwę dla pagórków o tej wysokości ktoś w ogóle się troszczy.

Zatrzymaliśmy się w wiosce niedaleko Abegavenny (czerwona strzałka). Rodzina wykazała się popularną tendencją uciekania od gwaru miasta (jakby w Henley coś chociaż szmerało) do domków ukrytych na końcu wąskich dróg w bezpiecznej odległości od następnej ludzkiej osady. Przywieźliśmy ze sobą wszystko i zamknęliśmy drzwi.
Abegavenny okazało się miniaturką miejscowości z jednym supermarketem utrzymującym grupę mieszkańców pobliskich wiosek. Tak jak w Cardiff, informacje i znaki były w j.angielskim i walijskim. Było słonecznie i chłodno, kiedy spacerowałam po tym miasteczku.  
 

 
Nie byłam wewnątrz zamku, ale pobliskie tereny były bardzo zadbane i przyjemne.

 

Podczas pobytu w Walii wybraliśmy się do dwóch miejscowości. W Chepstow (niebieska ramka) spracerowaliśmy wśród tysiącletnich ruin zmaku. Chociaż chodzenie pomiędzy pozostałościami budynków nie jest moją ulubioną rozrywką, to bardzo spodobało mi się położenie zamku (na klifie, tuż obok rzeki) oraz jego powierzchnia - był ogromny!

Wikipedia dodaje, że jest to najstarsza zachowana kamienna fortyfikacja wybudowana po opuszczeniu wyspy przez Rzymian.





Druga wycieczka, która zapadła mi w pamięć to Hye-on-Wye, miasto księgarni i antykwariatów. Prawie każdy sklepik sprzedaje książki lub mapy w zależności od swojej specjalizacji; są te poświęcone ogrodnictwie oraz zbierające głównie książki o sztuce. Bardzo spodobało mi się miasteczko (w którym też znajduje się zamek). Niestety byłam tam chwilkę, choć wystarczająco długą, bym kupiła sobie dwie książki. Polecam to miejsce wszystkim, którzy nie żałują pieniędzy na literaturę. Dostać się jest tutaj najlepiej autem, jeśli ktoś woli transport publiczny, to najprawdopodobniej trzeba wziąć pociąg do Hereford i stamtąd szukać autobusu. Miasto znane jest z festiwalu, który odbywa się w tym roku w dniach 26 maja - 5 czerwca. Jeśli macie wolny weekend, warto pomyśleć nad tym kierunkiem.


Kierunek na dzisiaj: Canterbury i Dover. Szerokośći!
-zgubiłam klucze do auta, ale William Morris też ponosił porażki
an-pair

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz