King's College Chapel |
Dzisiaj nie będę za dużo gadała. Może dlatego, że kiedy wspominam swój wyjazd do Cambridge (13.02), najbardziej żywym obrazem pozostaje moje zdyszane padanie na pierwsze wolne miejsce w pociągu. Biegłam w Henley, biegłam w Londynie, biegłam wreszcie w Cambridge. Spieszyłam się od pociągu do pociągu, potem z pociągu do autobusu i z przystanku na właściwą ulicę. Gdy wpadłam na mojego przewodnika, odetchnęłam z ulgą. Wtedy mogłam już spokojnie spacerować po mieście. Niestety tylko na to starczyło mi czasu.
Tereny uniwersytetu |
Po Cambridge oprowadzał nas student uniwersytetu oraz jednocześnie mieszkaniec Cambridge. Najbardziej zapadły mi w pamięci wiosenne May Day - coś w stylu balu studentów, ale organizowany na terenie kampusu. Podobno parę lat temu, po całonocnej imprezie, uczestnicy zostali zawiezieni do Londynu, a stamtąd... polecieli do Paryża i zjedli śniadanie na szczycie Wieży Eiffla. Co roku collage rywalizują z sobą o najlepsze May Day.
W całym mieście słychać też echa zażartej walki o prym między Cambridge a Oxfordem. Znam to świetnie z Mikołowa, gdzie dwa licea podburzane agitacją ciała pedagogicznego i wrodzonych uprzedzeń starają się co rok udowodnić, które jest lepsze. Choć powstały już libduby i całe mnóstwo szalonych materiałów promocyjnych, imprezowanie skończyło się na grillach i nocach filmowych. Proszę brać przykład z Anglii.
Artykuł opisujący imprezowanie w Cambridge
Most matematyków |
Będąc w Cambridge usłyszałam wiele zabawnych historii; o studentach zakładających czapki świętego Mikołaja na wieżyczki King's Collage Chapel oraz podmieniających miecz Henry'ego VIII na nogę krzesła; o geniuszu Newtona, który zbudował most bez śrub i o studencie, który zniszczył go, by udowodnić, że też jest w stanie to zrobić. Warto było odwiedzić to miasto, żeby się uśmiechnąć. Gdybym chciała kiedykolwiek poddać się terrorowi któregokolwiek z obu uniwersytetów, wybrałabym Cambridge.
Dzisiaj jednak jadę do Oxfordu na wystawę Andy'ego Warhola. Postaram się wkrótce napisać post bardziej dla innych au-pairek niż rodziny - o pomysłach na kolejne nadgodziny, które nadchodzą z końcem kolejnego semestru oraz o homesick oraz jak sobie z nim radzę.
Żonkile z Cambridge, które sfotografowałam prawie miesiąc temu.
-udanej soboty
an-pair
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz