sobota, 12 marca 2016

Spacer po Cambridge

King's College Chapel
Dzisiaj nie będę za dużo gadała. Może dlatego, że kiedy wspominam swój wyjazd do Cambridge (13.02), najbardziej żywym obrazem pozostaje moje zdyszane padanie na pierwsze wolne miejsce w pociągu. Biegłam w Henley, biegłam w Londynie, biegłam wreszcie w Cambridge. Spieszyłam się od pociągu do pociągu, potem z pociągu do autobusu i z przystanku na właściwą ulicę. Gdy wpadłam na mojego przewodnika, odetchnęłam z ulgą. Wtedy mogłam już spokojnie spacerować po mieście. Niestety tylko na to starczyło mi czasu.


Tereny uniwersytetu

Po Cambridge oprowadzał nas student uniwersytetu oraz jednocześnie mieszkaniec Cambridge. Najbardziej zapadły mi w pamięci wiosenne May Day - coś w stylu balu studentów, ale organizowany na terenie kampusu. Podobno parę lat temu, po całonocnej imprezie, uczestnicy zostali zawiezieni do Londynu, a stamtąd... polecieli do Paryża i zjedli śniadanie na szczycie Wieży Eiffla. Co roku collage rywalizują z sobą o najlepsze May Day.
W całym mieście słychać też echa zażartej walki o prym między Cambridge a Oxfordem. Znam to świetnie z Mikołowa, gdzie dwa licea podburzane agitacją ciała pedagogicznego i wrodzonych uprzedzeń starają się co rok udowodnić, które jest lepsze. Choć powstały już libduby i całe mnóstwo szalonych materiałów promocyjnych, imprezowanie skończyło się na grillach i nocach filmowych. Proszę brać przykład z Anglii.

Artykuł opisujący imprezowanie w Cambridge

Most matematyków

Będąc w Cambridge usłyszałam wiele zabawnych historii; o studentach zakładających czapki świętego Mikołaja na wieżyczki King's Collage Chapel oraz podmieniających miecz Henry'ego VIII na nogę krzesła; o geniuszu Newtona, który zbudował most bez śrub i o studencie, który zniszczył go, by udowodnić, że też jest w stanie to zrobić. Warto było odwiedzić to miasto, żeby się uśmiechnąć. Gdybym chciała kiedykolwiek poddać się terrorowi któregokolwiek z obu uniwersytetów, wybrałabym Cambridge.

Dzisiaj jednak jadę do Oxfordu na wystawę Andy'ego Warhola. Postaram się wkrótce napisać post bardziej dla innych au-pairek niż rodziny - o pomysłach na kolejne nadgodziny, które nadchodzą z końcem kolejnego semestru oraz o homesick oraz jak sobie z nim radzę.


Żonkile z Cambridge, które sfotografowałam prawie miesiąc temu.
-udanej soboty
an-pair

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz