wtorek, 27 października 2015

Na tropie Van Gogha, królowej i wiaderek we flagę brytyjską

 
Nie łatwo się połapać w Londynie. Szczególnie, jeśli podróżuje się tam przynajmniej raz w miesiącu. Dobrze, że mam bloga! Wystarczy odrobina systematyczności i żadne odwiedzone miejsce nie zostanie zapomniane, żadne nie zostanie wyparte z pamięci, nie pomylę nazw ulicznych targów i obrazów w muzeach. Przy planowaniu kolejnego weekendu, wracam do 10 i 11 października, by uzupełnić białą plamę na kolażu moich wypraw i wykreślić z listy miejsc do zobaczenia kolejne trzy pozycje. 

1. Portobello Road Market 
Można by prowadzić osobnego bloga poświęconego londyńskim targom. Po Camden Town i The Covent Garden Market odwiedziłam ten położony przy Notting Hill Gate. Nie miałam problemów z trafieniem na właściwe miejsce po wyjściu ze stacji metra. Czułam się prawie jak w procesji na Boże Ciało. Szłam w tłumie podążającym w jednym kierunku, było ciasno i gwarno. Piosenki też były.

Łatwiej powiedzieć, czego nie było. W tym skupisku najróżniejszych dóbr zabraknąć mogło tylko pieniędzy. Bo było i wiadro we wzór flagi brytyjskiej; i hawajskie kwieciste girlandy i wydania Szekspira z dziewiętnastego wieku. Portobello Market jest długi i pełen pokus, niemniej uległam tylko torbie.
 
  
Uśmiech na mojej twarzy nie był wynikiem tej różnobarwnej galerii wszystkiego, co kiedykolwiek zrodziło się w człowieczej głowie pełnej pomysłów. Mój radosny wstęp do weekendu zawdzięczam zespołowi Ogre Melodies. Jeśli ten weekend miałby mieć swoją osobną ścieżkę dźwiękową, była by to gitara, czarujący (nie znam lepszego przymiotnika) wokal i gwar zatłoczonego marketu.

Enjoy! Czy można wymarzyć sobie przyjemniejszy poranek? Wybaczyłam Portobello Market i jego tłum, spędziłam na nim tyle samo czasu, co statystycznie w muzeum i ruszyłam dalej przed siebie, nieco lżejszym krokiem...

2. The National Gallery
 
... aż dotarłam do National Gallery. By uczynić dzień jeszcze piękniejszym, zdecydowałam się od razu na poświęcenie wieczoru tylko jednej wystawie: "Rococo, post-1800, Impressionism&Post-Impressionism". To w tej galerii znajdowała się większość obrazów, nad którymi zachwycałam się już w maju. Niestety w muzeum, zamiast osób kochających sztukę i w milczeniu kontemplujących arcydzieła światowego malarstwa, spotkałam podludzi z telefonami. Zagadką do dziś nierozwiązaną pozostaje dla mnie sens robienia zdjęć obrazom, skoro wątpliwe jest stworzenie lepszej grafiki od tej oferowanej przez google.

Oddaję szacunek myślicielom, którzy przez całe swoje życie szukali odpowiedzi na pytanie "Kim jest człowiek?" i nie zwątpili.

Nie planowałam nawet obejrzenia wszystkiego za jednym razem i powtórzę swoją londyńską mantrę: kiedyś tu wrócę. Po raz kolejny, oprócz zbiorów, urzekły mnie gadżety dostępne w sklepie muzealnym, w którego zasobach już 10 października znajdowało się awangardowe drzewko bożonarodzeniowe. Tam też znalazłam swoją wymarzoną przytulankę - pluszowego Moneta! -dołącza on do listy mało przydatnych rzeczy, które mogą dać bardzo użyteczną radość.





3. Windsor
Depcząc po piętach królowej, 11 października pojechałam do Windsoru. Z powodu pobożnego przystanku w Slough oraz długiej kolejki do kas biletowych, na sam zamek (w zasadzie w Windsorze nic więcej nie ma) dotarłam dosyć późno. Z audio przewodnikiem na uszach szybko ruszyłam w trasę po siedzibie królewskiej. Jakie jest jej miejsce obok The Buckingham Palace?

 



Zamek w Windsorze zbudowano w 1086r. i dzisiaj jest najstarszą (i największą) wciąż zamieszkałą siedzibą królewską. Zgodnie ze zwyczajem, królowa spędza tutaj miesiąc po świętach Wielkanocnych.
Kiedy wznoszono zamek w Windsorze, jego konstruktorom przyświecała myśl o funkcji obronnej tego miejsca. Przypomina mi wysmakowany Malbork, ponieważ zabudowania na powierzchni prawie 5.5 ha tworzą warowne miasteczko. Dopiero z czasem został przekształcony w pałac, a celem dobudowywania kolejnych łokci wieży było robienie jeszcze bardziej zdumiewającego wrażenia.

źtódło



W 1992r. w zamku wybuchł pożar, który udało się ugasić dopiero po 15 godzinach. Ucierpiało około 100 pokoi, w tym te bankietowe. By uzyskać pieniądze na restaurację uszkodzonych pokoi, The Buckingham Palace został otwarty dla zwiedzających. Całkowitą odbudowę zakończono w pięć lat po pożarze.
Od nazwy miasteczka, gdzie mieści się zamek, pochodzi nazwa dynastii- Windsorów. Oryginalnie linia brytyjskich monarchów występowała jako dynastia sasko-koburska do 1917r. Zmiana miała na celu potwierdzenie patriotycznej więzi z Wielką Brytanią i uniknięcie oskarżeń o nastawienie proniemieckie. Więcej szczegółów tutaj



Oprócz odkrywania zamku, dla zwiedzających dostępna jest Kaplica św. Jerzego, w której pochowano m.in. Henryka VIII i skazanego na śmierć przez parlament Karola I Stuarta. Inną atrakcją jest domek lalek królowej Marii, przedstawiający Windsor w skali 1:12. Domek został przygotowany jako prezent urodzinowy dla Marii Teck, posiada instalację elektryczną, sieć kanalizacyjną, w małych buteleczkach w piwniczce znajduje się prawdziwe wino, a w pokoiku dla służby stoi odkurzacz.
 
źródło
Do Windsoru jeszcze wrócę. Tymczasem przygotowuje w głowie kolejne wyjazdy. W sobotę wyjeżdżam na dwa dni do Bath, 26 listopada pojadę do Liverpoolu. Resztę planów zatrzymuję jako niespodzianki. Jedno jest pewne - jest na co czekać!

-na progu au-pairowej studniówki
an-pair




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz