piątek, 14 sierpnia 2015

Wielka BrytANIA: Do trzech razy Londyn

W sierpniowej ramówce bloga an-pair zapraszamy do przeglądania nowego serialu "Wielka BrytANIA". W najnowszym poście prezentujemy pierwsze odcinki letniego sezonu poświęcone Londynowi. Odcinek panoramiczno-pilotażowy; parczano-artystyczny i kamienno-zagęsty.

Wycieczka nr 1: Zachłyśnięcie się Londynem 
(8 sierpnia)

Ledwo co wyszłyśmy ze stacji Paddington, a powiedziałam: "Już mi się podoba". M. była zaskoczona. -To jeszcze nie jest ten ładny Londyn - powiedziała. Gdzie jest zatem ładny Londyn? Czy chodzi o znaną złotą fasadę budynku parlamentu? Czy ładny Londyn to St James's Park czy hipsterski Camden Town? Nie wiem, czy istnieje brzydki. Będąc w stolicy Wielkiej Brytanii zaledwie przez jeden dzień, byłabym ignorantką próbując to miasto generalizować. Zastanawiam się nawet, czy kiedykolwiek takiej oceny się podejmę.


Ze stacji doszłyśmy do Hyde Parku. Przeszłyśmy go wzdłuż aż do Marble Arch, i idąc dalej prosto wkroczyłyśmy na Oxford Street. Skręciłyśmy w Regent Street i nią dotarłyśmy na Piccadilly Circus. W ciągu kilku minut byłyśmy już na Trafalgar Square. Idąc Whitehall przeszłyśmy obok 10 Downing Street i dotarłyśmy do brzegu Tamizy.

Na drugą stronę poszłyśmy Jubilee Bridge, który okazał się dużo przyjemniejszą ścieżką niż powrót Westminster Bridge, zatłoczonym od naciągaczy pieniędzy namawiających do gry z kubkami. Wróciłyśmy znowu do Trafalgar Square i drogą The Mall dotarłyśmy prawie pod bramy Buckingam Palace. W między czasie na trawie w St James's Park zjadłyśmy nasz lunch z McDonalda. Po przejściu Green Park wsiadłyśmy do metra i nim dostałyśmy się na Camden Market.


 

 
Gdyby moje poznawanie Londynu skończyło się na wizycie w City, pewnie stwierdziłabym, że widziałam spory kawałek miasta. Na szczęście pojechałam do kompletnie innej dzielnicy i miałam okazję zobaczyć, usłyszeć i poczuć zupełnie różne miasto - bez drogich kamienic, prestiżowych marek i oddechu królowej na plecach. Zamiast sieciówek z Oxford Street, skupisko setek drobnych butików z oryginalnym asortymentem, usytuowanych w niesamowitej scenografii, której najbardziej charakterystycznym elementem są kolorowe i bogato dekorowane elewacje budynków. Dosłownie nie wiedziałam, w którą stronę patrzeć -a trzeba było pod nogi, jako że było bardzo dużo turystów.


Z pewnością kiedyś zrobię tam porządne zakupy i skosztuje potraw kuchni azjatyckiej i meksykańskiej, których intensywny zapach pozwala uwierzyć to, że jesteśmy w zupełnie innym kraju.

Wycieczka nr 2:Przez Hyde Park do V&A (11 sierpnia)

Dla ćwiczenia własnych ścieżek oraz w ramach codziennej aktywności fizycznej, drogę z London Paddington do Hyde Parku pokonałam pieszo wspomagając się nawigacją (wcześniej w ogóle nie doceniałam potęgi tego urządzenia!). Hyde Park zaskoczył mnie. Moja miłość do parków została wystawiona na próbę, gdy zamiast ładnych alejek udekorowanych barwnymi kwiatami zobaczyłam najzwyklejsze miejskie tereny zielone poprzecinane pasami dla samochodów. Bez cienia wątpliwości mogę przyznać, że Hyde Park dużo ustępuje parkowi w moim mieście.


 

Piękny ogród czekał na mnie natomiast w Victoria &Albert Museum. The John Madejski Garden (tak, biznesman, którego imię nosi te patio, był wychowywany przez ojca-Polaka) jest położony wewnątrz budynku i otoczony jest małymi punktami sprzedającymi bajeczne ciasteczka, lody, napoje... Ogród jest także miejscem instalacji. Obecna przygotowana została przez Fridę Escobedo i nosi nazwę ‘You Know You Cannot See Yourself So Well As By Reflection’. Woda oczywiście jest krystalicznie czysta, a ten rdzawy odcień to odbicie ścian budynku.

  

W muzeum dołączyłam do darmowego oprowadzania po najważniejszych obiektach placówki i dzięki temu nie ominęłam ani dużego dywanu w sali sztuki arabskiej, ani kreskówek Rafaela, ani łóżka, o którym wspomina w jednym ze swoich dramatów Szekspir. Potem zaskoczyła mnie obecność tej oto rzeźby, której w żadnym wypadku bym się nie spodziewała w tym miejscu (nie oryginał).



Szczerze, dla mnie samej wybór tego muzeum, jako pierwszego z katalogu darmowych londyńskich, była zaskoczeniem. Planowałam, po turystycznemu, zacząć od British Museum lub innego o porównywalnie wysokiej sławie. Postanowiłam jednak zaufać radzie mojej HM i siostry HD i pokierować się do ich ulubionego muzeum - Victoria & Albert Museum, poświęconego sztuce i designowi. Nie żałuję tego wyboru. Z powodu pieszej wędrówki przez pół Londynu, energii starczyło mi tylko na odwiedzenie galerii poświęconych modzie, biżuterii, portretom i malarstwu. Co jest kroplą w morzu tego, co oferuje do zobaczenia to miejsce.

Chociaż plany były szczytne, nie dotarłam do Harrodsa; zamiast tego wybrałam lunch u boku Alberta, którego pamięć została uczczona tym Memoriałem. Posiłek był smaczny i pożywny, więc jestem pewna, że to miejsce będzie mi się dobrze kojarzyć.


Wycieczka nr 3: Pierwotne instynkty w Natural History Museum (13 sierpnia)


 
Z czterech must see, które wybrałam czytając o tym muzeum w czerwcu, udało mi się zobaczyć trzy pozycje. W ciągu prawie czterogodzinnego spacerowania po Natural History Museum przeszłam przez cztery galerie usytuowane w Red Zone. W budynku wyszczególniono cztery różne strefy, więc zobaczyłam mniej więcej 1/4 zbiorów całego muzeum. Trudno mówić w tym przypadku o faktycznym zwiedzaniu. Natural History Museum jest bardziej centrum nauki przystosowanym do dzieci/rodzin z dziećmi. Mojej wiedzy zbyt nie poszerzyła, niemniej dla zobaczenia niektórych obiektów było walczyć o przetrwanie w 40-minutowej kolejce do wejścia w deszczu.


Londyn pełen jest turystów, a j.angielski jest tym, który słyszy się tu najrzadziej. Natural History Museum jest jednym z popularniejszych punktów na mapie miasta, również ze względu na to, że wszystkie wystawy są interaktywne; wzbogacone o stanowiska, na których dzieci za pomocą prostych narzędzi mogą samodzielnie kreować oraz obserwować różne procesy zachodzące na ziemi np. efekt Coriolisa (chodzi o to, że woda spływając w zlewie w zależności od półkuli będzie obierać różny kierunek). Sklep muzealny jest bardziej sklepem z zabawkami (co nie jest przeszkodą, abym przyznała, że podobał mi się asortyment).

Właśnie kolejka była przyczyną, dla której mój plan wizytowy został spełniony wyłącznie w 75%.

Gdy moja głowa znika z kadru, okazuje się, że w muzeum nie ma ani centymetra kwadratowego wolnej przestrzeni, a sznureczek ludzi formujący się wokół szkieletu wielkiego dinozaura prowadzi właśnie do galerii poświęconej tym stworzeniom.


To nie koniec podróży do Londynu. Do przyjazdu z wakacji host family, planuję jeszcze dwa wyjazdy do stolicy Wielkiej Brytanii i odwiedziny Reading, miasta leżącego 15km od Henley.

Nie chciałam publikować postów co dwa dni, więc oto powstał taki - wielkości.. dinozaura! Jeśli dotrwaliście do końca, przyjmijcie ode mnie gratulacje i w grudniu zgłoście się po odbiór słodkich upominków.

-od ponad trzech tygodni w innym świecie
an-pair

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz